Moja przygoda zaczęła się 18 sierpnia 2008 roku. Pierwszy samolot był do Istambułu o 13:40, długa przerwa i kolejny lot już do Johannesburga o 23:35. Podobno to lepiej, że w nocy, podobno można zasnąć, przespać noc i od rana czeka słoneczna Afryka. Podobno… mówią tak Ci co często latają , a Afryka nie jest marzeniem o którym nawet nie śmie się śnić… Ja w każdym razie nie zmrużyłam oka zastanawiając się co mnie czeka. Jedyne czego byłam pewna to plan na zrobienie mnóstwa zdjęć, a reszta była niespodzianką.
Nie spodziewałam się, że aż taką 🙂