Afryka, Południowa Afryka, Namibia, Botswana, Zimbabwe.
Dla niektórych to nazwy obco brzmiące, dla niektórych to egzotyka, a dla jeszcze innych marzenie. Dla mnie te wyrazy to magia, melodia, tchnienie.
Tam jestem inna, jakaś taka jakby świat nie istniał, a liczyła się chwila. Afryka dała mi więcej niż może się wydawać. Daje mi siłę i wiarę. Mam wiele zdjęć gdzie stoję tyłem z rozłożonymi ramionami. To tak jakbym chciała latać, albo objąć to co widzę i chłonę, chłonę każdą minutę i każdy centymetr Afryki. Czuję, że mamy wspólny wyszeptany układ. Może kiedyś go zdradzę, ale na razie wstawię tylko zdjęcia, na których nie pozuję. Po prostu jestem w Afryce.
Jest godzina dziwna, raczej późna, bo jest 01:21, ale jakoś spać nie mogę i coś mnie pcha do napisania i wstawienia tych zdjęć, a pomysłów mam coraz więcej. Wstawię na razie kilka.
Nie przerażają mnie długie loty. Nie jest ważne dla mnie jak długo będę tam lecieć. Dla mnie świętem jest, że w ogóle mogę tam lecieć i być.
A i głos podobno mi się zmienia jak tylko zaczynam mówić o mojej Afryce, jakby ktoś światło w środku we mnie zapalił.
Afryka dała mi siłę do walki z wszelkimi przeciwnościami, chorobami, lękami, ale i do pielęgnowania radości. Gdy jest mi źle włączam komputer i gapię się na zdjęcia i przypominam sobie zapach i kolory i jakoś wstaję i działam.
A teraz w nocy pomyślałam, że nie tylko o Afryce będę pisała na blogu, chociaż ona będzie tutaj najważniejsza, bo zawsze jest, ale spróbuję też pokazać co jeszcze jest w moim życiu poza granicami Afryki, ale Afryką w sercu jest.