Za kilka dni Święta Bożego Narodzenia, będę ubierała choinkę, dekorowała dom, a jutro upiekę pierniczki. W czwartek zacznę robić dla rodziny bigos po myśliwsku ściśle według przepisu mojej Mamy. Ale zanim…
Wyszłam dziś na taras za domem, żeby troszkę ogarnąć i przygotować go do dekoracji świątecznych i zabezpieczyć przed zimą.
Ale jaką zimą? Wyszłam, patrzę, a w doniczkach świeże bratki mają się całkiem dobrze.
Może nie są okazałe jak na wiosnę, ale są. Mimo, że rosną pod cienką warstwą lodu.
Ostatnio będąc w Afryce dość często słyszałam słowo „confused” i teraz ja jestem confused. Bo co się dzieje z tym światem? Wcale nie cieszę się z bratków w grudniu na tarasie, bo mimo, że kocham upały i bratki to w połowie grudnia powinien być mróz i śnieg.
W Afryce w tej chwili są straszne upały, ciężko to nawet sfotografować.
Codziennie powinny być burze z ulewami, żeby napełnić wyschnięte koryta rzek a jest sucho. Deszcz popadał kilka razy.
Więc ja pytam co z tą pogodą?
Na życzenia świąteczne jeszcze przyjdzie czas, ale mimo wszystko teraz życzyłabym sobie i Wam Kochani, żebyśmy wszyscy żyli bardziej ekologicznie. Nie trzeba przesadzać, ale chociaż raz zatrzymajmy się nad takim bratkiem w grudniu i zastanówmy się zanim znowu zrobimy coś co może źle wpłynąć na środowisko.
A w wikipedii znalazłam, że w tzw. języku kwiatów bratek symbolizuje troskę i myślenie o kimś.
Miałam ozdobić taras choinką, a ja bratki w grudniu hoduję. Chyba mnie to nie cieszy.