Żyć z bólem. Jak to jest? Nie miło.
Żyję z bólem głowy już od kilku lat, może ośmiu. Już nie liczę.
Nikt nie może tego zdiagnozować.
Zaczęło się gdy pracowałam na etacie. Permanentny stres, szczucie, plotki, praca nawet w wolne dni i święta. Organizm powiedział STOP. Lekarz z resztą też. Usłyszałam wiele diagnoz łącznie z guzem mózgu (bez badań), padaczką i.in. Po kolejnej utracie przytomności i pobycie u lekarza usłyszałam „albo praca i stres albo życie” Wybrałam życie!
Miałam ogromną wiarę, że po odejściu z toksycznego środowiska poczuję się lepiej. Nie sądziłam, że ten stres już spowodował takie spustoszenie w organizmie. Usłyszałam kolejną diagnozę, depresja. To był trudny czas przeplatany nadzieją i spokojem. Miałam Anioła Stróża.
Terapia, rozmowy, zaglądanie wgłąb siebie pomogły mi stanąć na nogi. Już się nie boję. Nie mam lęków gdy słyszę dzwoniący telefon, nie boję się popełniać błędów i wierzę w siebie. Ataki paniki zdarzają się coraz rzadziej i lubię siebie. Nie gonię ślepo za akceptacją i nie potrzebuję ciągłej obecności ludzi.
Dzięki terapii odbudowuję relacje z najbliższą rodziną, ponieważ po śmierci Mamy nie zdaliśmy egzaminu i nie poradziliśmy sobie wspólnie. Każdy poszedł w swoją stronę. Teraz już jest nareszcie dobrze. Jestem szczęśliwa. Tylko ten ból… ten ciągły ból głowy. Byłam w wielu szpitalach, byłam na wiele sposobów badana i nie wiadomo skąd on się bierze. Nasila się, gdy zaczynam się stresować lub czymś po prostu martwić. Jest to taki mój ciężar, który noszę od kilku lat.
Teraz doceniam chwilę gdy nie boli. Łapię te momenty i nie puszczam. Co wtedy robię? Uśmiecham się i robię rzeczy, których inni, zdrowi nie zauważają lub nie lubią. Prasuję, sprzątam, gotuję i ćwiczę. Gdy boli głowa, każda czynność to męka, jest wtedy w mojej głowie ciemno i za głośno. Dlatego łapię chwilę i widzę detale. Moją małą lawendę, która budzi się wiosną do życia. Moje psy pełne ogromnej miłości, kocham Afrykę i przeglądam zdjęcia, bo prowadzę dwa a nawet trzy profile w mediach społecznościowych. Po prostu ciesze się życiem. Mam Anioła Stróża.
W tej chwili czekam na kolejną wizytę u neurologa.